Komentarze: 9
Nie pisałam, bo nie było mnie w necie, ale przede wszystkim dlatego,że nie wiedziałam co tu napisać. Od 20. października mojemu pamiętnikowi przybyło wiele zapisanych stron. Właściwie, to napisałam w nim 1/3 tego co chciałam z siebie wydobyć, drugą część wypłakałam, a z trzeciej wyżaliłam się Anutce. Może ktoś z Was uzna mnie za wariatkę, no bo w końcu nie wszyscy rozmawiają z gwiazdami albo z branzoletką, ale i tak Wam wyznam, że to gadanie mi pomaga. Daje mi siłę i powolutku budzi ten mój calutki optymizm, który jeszcze we mnie żyje. Mam wrażenie, że tylu rzeczy Jej nie powiedziałam, że nie powiedziałam Jej najważniejszego- ile dla mnie znaczy. Ciągle łapę się na tym, że za każdym razemgdy dostaję sms-a, gdy ktoś puszcza mi sygnał myślę, że to od Ani. Ale zaraz pojawia się myśl"przecież Ani już tu nie ma"... Tak naprawdę, to dotarło to do mnie dopiero na pogrzebie, gdy wpatrywałam się w trumnę... A kiedy w niedzielę, w tą, w którą dowiedziałam się o śmierci Anuli wydrukowałam i czytałam sobie Jej bloga zrozumiałam wszystko... i zadałam sobie pytanie, dlaczego kiedy dostałam od iej ostatniego sms-a nie odpisałam, tak jak pomyślałam-"ksiądz? co to znaczy...?!", tylko odsunęłam od siebie tą myśl i napisałam "a chociaż przystojny ten ksiądz?(...) bedzie dobrze, ja to wierze...". Ja w to naprawdę wierzyłam, z całych sił. Odsunęłam od siebie myśl, że Ania może umrzeć, ale nie wyrzuciłam jej całkowicie. Już rozumiem dlaczego w czwartek(17.10) nie miałam na nic ochoty i patrzyłam w niebo i myślałam o wszystkim i o niczym, rozumiem czemu w piątek ogarniała mnie na przemian jakaś pusta, sztuczna radość i smutek. A w środę, 3dni przed śmiercią Anuli kupiłam Jej kartkę- w jej ulubionym kolorze, różowym, z słodką kaczuszką na okładce i napisem "pozdrowienia z bardzo, bardzo daleka"- to miała być ironia, mieszkamy przecież tak blisko!, 10-15 minut spacerku. Z tą kartką miałam wysłać Ani list i zdjęcie Michasia...
Dziś pierwszy raz od pogrzebu byłam prz gdrobie Anuli i nie wytrzymałam, rozryczałam się.... Ja wiem, że tam, na świecie w kórym teraz żyje jest Jej lepiej, wierzę w to, ale mimo wszystko tęsknię, choć w "realu" spotkałyśmy się tylko raz, to sms-y, maile, wcześniej telefony sprawiały, że Ania była w moim życiu cały czas... i pozostanie na zawsze......."Ania Optima" :)))
Ks. Jan Twardowski
Śpieszmy się.
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko to co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego
Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno
Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz jak delfin łagodny i mocny
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą
Trochę długa ta moja noteka, no ale cóż, tak wyszło.
I dziękuję Paulinie, Magdzie i Izie, że mnie nie zadręczają pytaniami tylko po prostu starają się zrozumieć i przytulić. A Ania J., moja najlepsza kumpela z klasy mnie zawiodła, cóż- życie...