Radość, smutek, łzy w oczach, czyli dzień...
Komentarze: 2
Ze spotkania oczywiście nic nam nie wyszlo, w ogóle caly dzień byl taki jakiś dziwny. Zaczęlo sie malutką klótnią o wagary, bo nie po to się uczylam kilka wieczorów, żeby teraz dostać kapę, a i tak o malo nie dostalam z matmy, bo pomoglam kumplowi na kartkówce; pomagasz źle, nie pomagasz jeszcze gorzej, więc co robić?
Sucham teraz jakiejś muzyczki poważnej, jest po prostu przepiękna, jeszcze kilka minut i będę pakać. Myślę o życiu. Z tak dokladnie to o ludziach jakich w swoim cholernym życiu spotykam. Nienawidzę nienawiści. Nienawidzę siebie za to, że nienawidzę jednej osoby, od kiedy? nie pamiętam. Kocham i nienawidzę jednocześnie. Boję się decyzji jaką już nie dlugo będę musiala podjąć. Będę cierpieć bez względu na to co wybiorę. Wybaczylam, ale nie potrafię zapomnieć. Caly czas boli. Każde solwo, każdy gest, każda klótnia, każdy krzyk, każde spojrzenie. Cieszę się, że poznalam pewne osoby. Marcina ( Anutko, to też twój sąsiad), chociaż ma niesympatycznego tatę to ma cudowne oczy i ma to coś, Piotrka, cieszę się, że pamięta o dziennikarstwie, że jest sobą, że ma taki gust. Ze są! Oczywiście tych osóbek jest więcej, ale dzisiaj to tych dwóch menów wywolalo dzisiaj uśmiech na mojej twarzy. Dziękuję. Szkoda, że trwal tak krótko.
Dodaj komentarz