Archiwum listopad 2002


lis 18 2002 Nowy blog
Komentarze: 0

Mam nowego bloga na blog.pl, ale tego i tak nie skasuję(tu są komentarze Anutki i wogóle...)! Zapraszam na czytelniczka.blog.pl 

marteczka_ : :
lis 17 2002 O mydle i o powidle...
Komentarze: 2

Byłyśmy w piątek z Pauliną na ZNAKACH, całkiem sympatyczny film, były naprawdę straszne momenty, ale jak zwykle byłyśmy zawiedzione! My zawsze znajdziemy jakieś "ale". Paulina (dopiero niedawno dowiedziałam się, że to żeński odpowiednik imienia Paweł) jest cudowna. Uch! Nie wiem jak ja mogłam żyć bez niej przez pierwsze 14 lat mojego życia! Poznałyśmy się na koloniach w Zakopanem w 2001 roku i tak już zostało... Paulina- dziękuję, że jesteś! Przez ten rok dowiedziałaś się o mnie więcej niż niektórzy przez całe życie...

A więc chciałam napisać, że jestem optymistką, że jestem dzielna, radosna itd. Mam dziś dobry dzień i się dowartościowuję. Ale to prawda jestem optymistką, tylko ostatnio zbyt często złość i gniew zagłuszają tą moją radość z życia. Potrafię się cieszyć z drobiazgów! I jestem z tego dumna! A to, że często jestem przygnębiona i tracę sens życia to tylko wina pewnych osób, które mnie boleśnie ranią. Nie chcę się nad sobą użalać ani nic, ale to prawda- nie mam łatwego życia. Przeżyłam tyle, że w sumie to teraz powinnam być zgorzkniała, zepsuta do szpiku kości, o wiele wredniejsza niż jestem, ale nie...bo ja znalazłam w sobie siłę, by odbić się od dna i jestem z tego dumna. Jestem dumna z faktu, że spróbowałam zrozumieć innych, że wybaczyłam...martwi mnie tylko to, że nie potrafię zapomnieć i że ludzie się nie zmieniają. Że te osoby się nie zmieniły i już raczej tego nie zrobią, przestałam w to wierzyć dawno temu, kiedy większość z Was jeszcze nie wiedziała, że na świecie istnieje zło i że można płakać z innego powodu niż zapodzianie ulubionej lalki!(...)

Wczoraj wieczorem, gdy już rozłożyłam łóżko - wtuliłam się w podusię i przykryłam cieplutką kołderką, włączyłam płytkę Celinki i wspominałam... Po krótkiej chwili doszłam do wniosku, że te wspomnienia nie mają sensu , bo mnie poprostu męczą, wprawiają w zły nastrój! Bo tak wiele rzeczy chcę wymazać z pamięci, cofnąć wiele słów i tę jedną myśl, sprzed pół roku, która zatruwa mi życie...Ale nie potrafię, nie mogę. I napewno są w tym jakieś plusy. Gdyby przeszłość była inna to jaka byłaby teraźniejszość? Może byłabym inna, lepsza? Może... nie mam pewności, dlatego cieszę się każdą pozytywną chwilą, myślą, słowem, gestem... Cieszę się, że mogę pisać tę notkę, że jstem, że będę!

A co do tego "będę", to jestem pewna, że będę długo żyła. I to jest dziwna pewność, tak jakby chwilę przed moim przyjściem na ten świat Bóg mi powiedział "Twoje życie będzie bardzo długo trwać"...

Ps. Ta notka przeszła korektę, bo była strasznie długa, nikomu by się nie chciało czyać. (została połowa).

marteczka_ : :
lis 09 2002 Każdy głupek wchodzi w słupek!
Komentarze: 4

No i sobie weszłam, w czwartek, gdy szliśmy do Domu Emerytowanego Nauczyciela. A teraz mam nad kolanem ogromnego, okropnego, bolącego siniaka. I nie mam pomysłu na notkę. Ale mini rozmowa z Martusią mnie natchnęła :)

"Swiat jest piękny, bardzo go kocham". Kocham, naprawdę mocno. Uwielbiam widok z mojego okna- ten tęczowy wieżowiec, żółty bloczek, starą kamienicę, znak ZAKAZ WYPROWADZANIA PSÓW, płavczącą wierzbę, pod którą spędziłam 1/5 dzieciństwa, ten ledwo stojący trzepak. Z okien mojego mieszkania widać katedrę, kocham na nią patrzeć wieczorem- oświtlona, dumna stoi nad centrum. Widać ją także z okna pokoju Anutki, dlatego zawsze gdy na nią spoglądam myślę o naszym spotkaniu... Lubię patrzeć na jeszcze zieloną trawkę na dachu domu handlowego. Kocham mój "mały wielki świat" Mój świat, który w tym roku tak bardzo się zmienił...i nie chodzi mi tylko o te wszystkie nowe sklepy, które mi wybudowano, nie chodzi mi o ten okropny pomnik Kiepury, który postawili w samym centrum, chodzi mi o świat w moim sercu i w moich myślach...ale o tym będzie inna notka. Wiecie, kiedy tak patrzę na to moje podwórko, myślę o tym co było, to... aż się zawstydziłam, bo przecież miałam odpisać mojej przyjaciółce z dzieciństwa na list! Zaraz się za to zabieram. Z Angeliką, bo o niej mowa wiążą się moje pierwsze wspomnienia. Gdy miałam dwa latka, a Angela 3 codziennie rano siadałam na parapecie i patrzyłam jak ją mama odprowadza do przedszkola, potem chodziłyśmy razem....Jesteśmy przyjaciółkami z dzieciństwa, bo 6 lat temu Angelika przeprowadziła się jakieś 100km stąd. Teraz już się raczej nie zaprzyjaźnimy, bo chyba zabardzo się różnimy, za dużo o sobie wiemy... Ale wspomnień nikt nigdy nie zmieni!

Miałam tu kogoś oficjalnie opieprzyć albo po prostu coś komuś powiedzieć, ale tego nie zrobię, bo mam do tego kogoś prośbę... a zresztą, to nie moja prośba! Więc chciałam komuś powiedzieć, że jeśli Twoja notka powstała na podstawie naszej rozmowy, to okay, ale jeśli nasza rozmowa powstała na podstawie owej notki, to jestem zła! Bo chciałam porozmawiać, a nie, żebyś mi wklejał fragmenty swojej notki, tylko, żebyś coś mówił konkretnie do mnie, a nie do całego świata! To tyle.

Wiem, że ta notka nie ma zbytnio sensu, ale kilka osób chciało, żebym coś napisała i ja też tego chciałam i wyszło to.

A jeśli chodzi o poprzednią notkę to jest ociupinkę lepiej głównie dzięki Paulinie. Duże buźki wędrują także do Wróżbitki! :)))

marteczka_ : :
lis 06 2002 "(...)Wciąż bardziej obcy Wam i sobie sam.(...)"...
Komentarze: 7

 

Już nie płaczę, z żadnego powodu. Po prostu się boję. O siebie. Może i jestem okropną egoistką, ale ten strach jest we mnie, jest silniejszy ode mnie! Chę, żeby ktoś mi pomógł, wysłuchał, przytulił, ale nie ma nikogo takiego. Jest Paulina, ale "aż" na drugim końcu miasta, a ja nie chcę jej martwić. Jest Magda, ale zajęta, zabiegana, z milionem własnych zmartwień. Jest Anka, ale ze swoim uczuciem do Łukasza, ze swoim "życie jest do dupy", z radością z normalności. I właśnie z nią spotykam się codziennie w szkole, tylko w szkole, już nie spędzamy razem całych dni, już nie mówimy sobie o wszystkim ... I wiem, że gdybym jej powiedziała co czuję, to już nie byłabym sama, a może nie? Może znowu spotka mnie rozczarowanie?... Boję się, że zostanę zupełnie sama, bo Ania wreszcie nie wytrzyma moich humorów, nie będzie jej wystarczało "nie chcę o tym rozmawiać". Jutro z nią porozmaiwiam, tak, na pewno, a jeśli nie zrozumie?Jeśli nie przytuli, nie wysłucha, jeśli znowu będą tylko puste słowa?! ...

Znalazłam starą kasetę Majki Jeżowskiej. Też wychowaliście się na jej piosenkach? Słucham i mam łzy w oczach... Dlaczego w moim życiu jeszcze nic nigdy nie było takie jakbym tego chciała? Czemu ja nie jestem taka jak chcę, jak powinnam?! Czemu, mimo iż wiem co zrobić by się zmienić, i choć tak bardzo tego chcę zawsze kończy się na tylko na planach?!

"Ach, co za smutas leje łzy? Lalki w płacz, misiu zły. O, już się śmieje, nosek mu drży. Deszczeyk był, a teraz wyschły łzy. Niebo rozjaśnia się samo, mały uśmiech jak tęcza, już dobrze Mamo!(...)"

Gram. Jestem smutna, jest mi źle. Nie mówię o tym, chcę, by ci, którzy mogą mi pomóc sami to zauważyli. I właśnie to jest mój odwieczny błąd. Ale już się chyba nie zmienię. Przy rodzicach jesem radosna, nie chcę ich martwić. Mama nie lubi kiedy płaczę, też jest wtedy smutna.

"(... )Choć nie rozumiem mowy twej, czytam lęk, czytam śmiech. Nuty nie kłamią, zbuduj z nich klucz, otwórz nim nieśmiałość naszych słów, ważny jest serca alfabet, ciepły uśmiech jak słowik, jesteśmy razem!(...)"

Czy oni wszyscy nie widzą, że mój uśmiech jest sztuczny?! A może zawsze taki byl? W jakimś stopniu na pewno.

"(...) Nie jesteś sam!...Podaj mi dłoń i z nami stań(...)" Tak bardzo chcę to usłyszeć!

Chcę napisać list do Kasi, ale to będzie trudne, bo chciaabym , żeby by naadowany optymizmem, jej także go teraz dużo potrzeba, chyba nawet więcej niż mnie.

marteczka_ : :
lis 01 2002 "Cmentarze, to miejsce w którym ciała naszych...
Komentarze: 9

Nie pisałam, bo nie było mnie w necie, ale przede wszystkim dlatego,że nie wiedziałam co tu napisać. Od 20. października mojemu pamiętnikowi przybyło wiele zapisanych stron. Właściwie, to napisałam w nim 1/3 tego co chciałam z siebie wydobyć, drugą część wypłakałam, a z trzeciej wyżaliłam się Anutce. Może ktoś z Was uzna mnie za wariatkę, no bo w końcu nie wszyscy rozmawiają z gwiazdami albo z branzoletką, ale i tak Wam wyznam, że to gadanie mi pomaga. Daje mi siłę i powolutku budzi ten mój calutki optymizm, który jeszcze we mnie żyje. Mam wrażenie, że tylu rzeczy Jej nie powiedziałam, że nie powiedziałam Jej najważniejszego- ile dla mnie znaczy. Ciągle łapę się na tym, że za każdym razemgdy dostaję sms-a, gdy ktoś puszcza mi sygnał myślę, że to od Ani. Ale zaraz pojawia się myśl"przecież Ani już tu nie ma"... Tak naprawdę, to dotarło to do mnie dopiero na pogrzebie, gdy wpatrywałam się w trumnę... A kiedy w niedzielę, w tą, w którą dowiedziałam się o śmierci Anuli wydrukowałam i czytałam sobie Jej bloga zrozumiałam wszystko... i zadałam sobie pytanie, dlaczego kiedy dostałam od iej ostatniego sms-a nie odpisałam, tak jak pomyślałam-"ksiądz? co to znaczy...?!", tylko odsunęłam od siebie tą myśl i napisałam "a chociaż przystojny ten ksiądz?(...) bedzie dobrze, ja to wierze...". Ja w to naprawdę wierzyłam, z całych sił. Odsunęłam od siebie myśl, że Ania może umrzeć, ale nie wyrzuciłam jej całkowicie. Już rozumiem dlaczego w czwartek(17.10) nie miałam na nic ochoty i patrzyłam w niebo i myślałam o wszystkim i o niczym, rozumiem czemu w piątek ogarniała mnie na przemian jakaś pusta, sztuczna radość i smutek. A w środę, 3dni przed śmiercią Anuli kupiłam Jej kartkę- w jej ulubionym kolorze, różowym, z słodką kaczuszką na okładce i napisem "pozdrowienia z bardzo, bardzo daleka"- to miała być ironia, mieszkamy przecież tak blisko!, 10-15 minut spacerku. Z tą kartką miałam wysłać Ani list i zdjęcie Michasia...

Dziś pierwszy raz od pogrzebu byłam prz gdrobie Anuli i nie wytrzymałam, rozryczałam się.... Ja wiem, że tam, na świecie w kórym teraz żyje jest Jej lepiej, wierzę w to, ale mimo wszystko tęsknię, choć w "realu" spotkałyśmy się tylko raz, to sms-y, maile, wcześniej telefony sprawiały, że Ania była w moim życiu cały czas... i pozostanie na zawsze......."Ania Optima" :)))

Ks. Jan Twardowski

Śpieszmy się.

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą

zostaną po nich buty i telefon głuchy

tylko to co nieważne jak krowa się wlecze

najważniejsze tak prędkie że nagle się staje

potem cisza normalna więc całkiem nieznośna

jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy

kiedy myślimy o kimś zostając bez niego

Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna

zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście

przychodzi jednocześnie jak patos i humor

jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej

tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu

jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon

żeby widzieć naprawdę zamykają oczy

chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć

kochamy wciąż za mało i stale za późno

Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze

a będziesz jak delfin łagodny i mocny

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą

i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą

i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości

czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą

 

Trochę długa ta moja noteka, no ale cóż, tak wyszło.

I dziękuję Paulinie, Magdzie i Izie, że mnie nie zadręczają pytaniami tylko po prostu starają się zrozumieć i przytulić. A Ania J., moja najlepsza kumpela z klasy mnie zawiodła, cóż- życie...

marteczka_ : :